Dziwna sprawiedliwość w Wągrowcu – za co skazano Bogdana Ładę?

Bogdan Łada jest kamieniarzem. Od 20 lat stawia i naprawia groby w Wągrowcu i okolicach.W sierpniu 2012 r. w ciągu zaledwie kilku godzin wągrowiecka policja wspólnie z prokuraturą oskarża Bogdana Ładę o okradanie grobów zmarłych, a 22 lutego 2016 r. wągrowiecki sąd skazuje go na ponad rok bezwzględnego więzienia.

Prokuratura i sąd opierają się na zeznaniach świadków i zarazem oskarżonych – Karola P. i Grzegorza B. To oni obciążają Bogdana Ładę.

Skąd się znają? Łada twierdzi, że Karol P. próbował u niego znaleźć zajęcie, ale ponieważ pił i nie przykładał się do pracy, obaj panowie rozstali się. To właśnie wtedy Karol. P miał rzucić na odchodne, że go tak urządzi, że ten się nie pozbiera.

-Jak obiecał, tak zrobił. W sierpniu zostałem zatrzymany. Co prawda sąd zarówno w Wągrowcu jak i w Poznaniu nie przychylił się do wniosku prokuratury i nie aresztował mnie na 3 miesiące, ale 23 lutego 2015 r. usłyszałem, że jestem winien. Ale czego? Kradzieży liter mosiężnych? Po co mi stare mosiężne litery? W dodatku zostałem oskarżony przez człowieka, z którym nie chciałem pracować, ponieważ pił – mówi Bogdan Łada.

Z drugim świadkiem panowie się, owszem, znają, ale na grzecznościowym „dzień dobry” kończyła się znajomość. Grzegorz B. po wszczęciu śledztwa miał powiedzieć panu Ładzie, że był namawiamy do składania zeznań przeciw niemu.

Głos pana Łady drży z emocji: – Uspokoić się nie mogę i nie potrafię – mówi.

Mimo, że od traumatycznych dla niego wydarzeń mijają cztery lata, przed oczami raz za razem staje mu scena z sierpniowego zatrzymania. Słyszy głos policjanta, który zakuwając na nadgarstkach kajdanki mówi:

– Pan prokurator na nas czeka, jak będziesz grzeczny i ukorzysz się przed panem prokuratorem, to dostaniesz zawiasy, jak nie - do pierdla. Lepiej będzie, jak się przyznasz, po co kłopoty...

– Do czego mam się przyznać, skoro nic nie zrobiłem? – pyta Bogdan Łada.

Podpisz, bo inaczej pójdziesz na 6 lat i będziesz miał przej…. – słyszy w odpowiedzi.

Bogdan Łada niczego nie podpisuje. Prokurator wnosi o osadzenie podejrzanego w areszcie na 3 miesiące i stawia mu  kilkanaście zarzutów m. in. kradzieży mosiężnych liter, pasyjek i krzyży.

Oskarżony nie może w to uwierzyć - już nie tylko dlatego, że jednym ze świadków   jest człowiek, któremu nie chciał dać pracy i pieniędzy, ale też dlatego, że znacznej części kradzieży miał dokonać w styczniu i lutym 2012 r.

Sęk w tym, że od 27 stycznia 2012 r. notowano w Polsce rzadko spotykane ujemne temperatury.

– To była jedna z najbardziej mroźnych zim, jaki sens miała praca w kamieniu przy nagrobkach w dwudziestostopniowym mrozie? – mówi Bogdan Łada. – Mówiłem to policji wielokrotnie, prosiłem także, aby przesłuchano proboszczów tamtejszych parafii, gdzie miałem rzekomo pracować, ale w tym czasie nikt tego nie zrobił. Prosiłem, żeby mi wskazali, które nagrobki robiłem. Usłyszałem, że to niepotrzebne i żebym się przyznał.

Zarówno prokuratura jak i sąd nie chciały zgodzić się na badanie Bogdana Łady wariografem. Wynik takiego badania nie jest wprawdzie według polskiego prawa dowodem w sprawie, ale wymiar sprawiedliwości potrafi inaczej podejść do wiarygodności świadków po badaniu.

Niezrozumiałe jest także nieprzesłuchanie przez policję właściciela firmy, w której miano handlować złomem pochodzącym z kradzieży; w końcu i co wydaje się najistotniejsze – proboszcz miejscowości Damasławek, gdzie miał się znajdować cmentarz, na którym miał rzekomo pracować Bogdan Łada, zeznał przed sądem, że ten żadnych prac tam nie wykonywał. Podobnie zeznali kolejni księża.

– Czuję się, jak w jakimś strasznym śnie, zostałem skazany na rok więzienia, za coś, w czym nie brałem udziału. Policja namawiała mnie do przyznania się do zarzutów, bo tak będzie dla mnie szybciej i łatwiej, akt oskarżenia opiera się na zeznaniach człowieka, z którym byłem w konflikcie i drugiego, którego znałem z widzenia. Moje wyjaśnienia są ignorowane. Prosiłem o konfrontację ze świadkami, bez rezultatu. Gdzie ja żyję? – mówi Bogdan Łada.

Fot. Google Maps