[VIDEO] Co stuka wewnątrz nie uruchomionego jeszcze wiatraka k. Ostrowa Wlkp.? Czy po 3 pożarach wiatraków w Wielkopolsce straż pożarna zaakceptuje inwestycję, która nie spełnia wymogów odległościowych od najbliższych zabudowań?
Trzy pożary wiatraków w Wielkopolsce w ostatnich 13 miesiącach. Czy kontrowersyjna inwestycja, być może degradująca środowisko wód opadowych, wpływających do Warty w Wielkopolsce, jest bezpieczna z punktu widzenia bezpieczeństwa przeciwpożarowego?
O sprawie budowy trzech wiatraków w gminie nowe Skalmierzyce w powiecie Ostrów Wielkopolski piszemy od wielu miesięcy. Wszystkie artykuły znajdziesz pod linkiem:
Od półtora roku alarmujemy, że ta budowa przeczy wszelkiej logice powstawania tak dużych inwestycji energetycznych. A członkowie Stowarzyszenia STOP WIATRAKOM alarmują, że powstaje ona bezprawnie.
Według Prokuratury Rejonowej w Ostrowie Wielkopolskim, która wszelkie zawiadomienia ze strony Stowarzyszenia umarza, te alarmujące informacje są bezzasadne. Analizując pasywność prokuratorskich działań można dziś uznać że:
1. Wiatraki zbudowali turyści z Niemiec którzy tu w ogóle nie pracowali tylko tu przebywali z biurem podróży SIEMENS
2. Kierownik budowy nie jest potrzebny a tablice informacyjne mogą być zupełnie zafałszowane
3. Na placu budowy, który według prawa powinien być według prawa ogrodzony, można przez wiele lat siać zboża i pobierać za to unijne dotacje
4. Będąc Starostą można bezkarnie podejmować decyzje, które powinien podejmować Wojewoda. Czyli można bezkarnie stęplować zgody na rozpoczęcie tak potężnej inwestycji czerwonymi pieczątkami państwowymi i się pod tym podpisywać zamiast Wojewody. Niemal jak w przedszkolu podczas dziecięcej zabawy!
A rządowe prawo stanowiące, że wiatrak nie może stać bliżej niż 500 m od najbliższych zabudowań, też jest traktowane przez izraelskiego inwestora i niemieckiego wykonawcę za nic!
- Jeden z wiatraków stoi w odległości 480 m od najbliższego zabudowania. Zmierzyliśmy to zarówno poprzez pomiary satelitarne jaki sposób tradycyjny, w terenie - mówią członkowie Stowarzyszenia STOP WIATRAKOM, z którymi byliśmy na polu przy postawionych już ale nieodebranych do użytkowania wiatrakach.
Działacze Stowarzyszenia przywieźli nas na pole wskazując, że w pierwszym wiatraku we wsi Głóski od strony południowej, coś stuka w skrzydle. Wiatraki nie pracują ale w powolny sposób obracają się. A stuki i przesowanie się jakiegoś przedmiotu wewnątrz wyraźnie słychać.
- Słychać jak coś przetacza się przez wnętrze jednego ze skrzydeł. Nie wiem czy to śruba im wpadła do środka czy może to jest jakiś inny element? Ale z pewnością, przy tak dużych siłach panujących w obracającym się przy roboczo wiatraku, w przypadku braku zrównoważenia ciężaru skrzydeł może dojść do katastrofy - alarmują członkowie Stowarzyszenia.
Przypominają, że w ciągu ostatnich 13 miesięcy w Wielkopolsce doszło do trzech pożarów wiatraków.
Ale kiedy jest pożar, w teren nie wyjeżdżają urzędnicy zza swoich biurek. Tylko strażacy narażając swoje zdrowie i życie walcząc z pożarem, u podstaw gigantycznej, ruchomej konstrukcji.
Dlatego zapytaliśmy Komendanta Powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Ostrowie Wielkopolskim Jacka Wiśniewskiego, czy jego specjaliści mają wiedzę co stuka wewnątrz wiatraka w Głóskach?
Komendant, który bardzo profesjonalnie podchodzi do swoich obowiązków natychmiast zapewnił nas, że bez zbadania tego co tam się dzieje jego Komenda nie wyda żadnej decyzji pożarowej związanej z tą inwestycją.
W rozmowie z nami tłumaczył, że nawet ambona w lesie musi mieć spełniać wszelkie wymogi przeciwpożarowe. A co dopiero tak duży wiatrak!
Dlatego w środę członkowie Stowarzyszenia STOP WIATRAKOM zwróci się oficjalnie z pismem do:
1. Komendanta Powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Ostrowie Wielkopolskim Jacka Wiśniewskiego
2. Komendanta Wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu Dariusza Matczaka
3. Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej w Warszawie Andrzeja Bartkowiaka
o nie opiniowanie pozytywnie tej inwestycji.
Bo wymóg 500 m od najbliższego zabudowania, który tutaj nie jest spełniony, również dotyczy bezpieczeństwa przeciwpożarowego.
- Tu wszędzie dookoła są obsiewane zboża. Co będzie, jak dojdzie do kolejnego pożaru wiatraka a ogień spadnie na pole i zapali się zboże? A wiatr rozprzestrzeni pożar i spowoduje pożogę domostw i gospodarstw okolicy? - pytają w członkowie Stowarzyszenia.
Komendant Jacek Wiśniewski te obawy uznaje za zasadne.
Próbowaliśmy w środę zorientować się, jak wygląda sprawa dostępu do wody, która jest niezbędna strażakom podczas ewentualnego pożaru. I tu członkowie Stowarzyszenia wskazali na kolejne bezprawie, które wiąże się z zagrożeniem zarówno wodnym jak i dla okolicznej fauny i flory.
- Robotnicy stawiający wiatraki zasypali rowy wodne biegnące wzdłuż pól - wskazują członkowie Stowarzyszenia.
- W jednych miejscach tworzy się już smrodliwa gnojówka, która niszczy drobne zwierzęta tam żyjące. A żaden urzędnik nie domaga się odtworzenia tych rowów melioracyjnych - wskazuje Kazimierz Orłowski najstarszy miejscowy przedsiębiorca.
- Mój syn teraz chce zrobić oficjalny przejazd nad rowem melioracyjnym. I uzbierała się już góra dokumentów, bo całość musi być zgodna z prawem i legalna. Ale nie tutaj, bo to można robić co się chce, niszcząc środowisko - denerwuje się Kazimierz Orłowski.
Członkowie Stowarzyszenia wskazują, że nikt nie kontroluje wód opadowych, które z wiatraków będą spływały poprzez pola i drobne strumyki aż do rzeki Warta. Sprawa jest poważna, bo urzędnicy miejscowego oddziału państwowej firmy Wody Polskie nie mają pojęcia, w jaki sposób woda ściekająca i całość obsługi serwisowej (smar,y środki czyszczące itd.) będą wpływać na środowisko?
- Czy w wyniku zaniedbań urzędniczych i lekceważenia potencjalnych zagrożeń ma tu dojść do kolejnej katastrofy ekologicznej? Takiej, do jakiej doszło na Odrze? - pytają członkowie Stowarzyszenia
- Od początku alarmujemy, że ta inwestycja prowadzona jest bezprawnie. A skoro Polska ma być krajem praworządnym, to zarówno Izraelczycy, Niemcy jaki Polacy muszą stosować się do prawa. Obowiązującego naszym kraju, w naszym powiecie i naszej gminie - mówią członkowie Stowarzyszenia.
- Dlatego apelujemy do szefów wszystkich instytucji, które będą opiniowały te drwiny z polskiego prawa i z polskich obywateli mieszkających tutaj na terenie, o nie akceptowanie tej inwestycji. Bo powstała ona zbyt blisko nie spełniając prawnych wymogów odległościowych i narażając tym samym mieszkańców na niebezpieczeństwo - dodają.
Jak poinformowała nas za pośrednictwem Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Warszawie, Wielkopolska Wojewódzka Inspektor Nadzoru Budowlanego Aida Januszkiewicz-Piotrowska, inwestorzy do tej pory nie wystąpili z wnioskiem o zakończenie inwestycji i o pozwolenie na użytkowanie wiatraków. Tymczasem, jak informują nas członkowie Stowarzyszenia, dziś jeden z wiatraków pracuje!
- Pozwolenia na użytkowanie Wielkopolska Wojewódzka Inspektor Nadzoru nie wydała, ale też nie kontroluje tego co tutaj się dzieje. Bo mniej więcej co drugi dzień jeden z wiatraków przez cały dzień pracuje, produkując nielegalnie prąd - mówią członkowie Stowarzyszenia.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?