Władze Austrii na mocy Konwencji Haskiej wydały ostatnio rosyjskie dziecko z Austrii do Rosji. Dlaczego zatem na podstawie tej samej konwencji nie potrafią odzyskać mojego syna z Rosji do Austrii? Tam przecież nie ma wojny - alarmuje Patrick Schittek, który domaga się realizacji prawa międzynarodowego.
Po zaciekłym sporze o opiekę, matka ukryła się wraz z dzieckiem. Ojciec, który sprawuje opiekę nad dzieckiem, jest u kresu sił. Kilka lat temu świat był w najlepszym porządku dla Styryjczyka Patricka Schittka: 39-latek spotkał miłość swojego życia, zbudował dom ze swoją partnerką, a kiedy para spodziewała się dziecka, ich szczęście wydawało się idealne. Ale potem sytuacja się odwróciła i młody ojciec znalazł się koszmarze: po zakończeniu związku i pełnej goryczy kłótni o opiekę nad dzieckiem - która zakończyła się przyznaniem wyłącznego prawa do opieki ojcu dziecka - matka uciekła z chłopcem. Ukrywa się z sześcioletnim Fabianem (imię zmienione przez redakcję) od lutego 2023 roku. Jak do tego doszło?
Jej charakter zmienił się już podczas ciąży, wyjaśnia Styryjczyk. „Po porodzie w marcu 2017 r. sytuacja stawała się coraz gorsza. Kobieta była niezwykle zaborcza. Nie mogłem robić nic sam z małym. Zachowywała się tak, jakby to było tylko jej dziecko, a nie nasze. Około połowy 2018 roku związek stał się nie do zniesienia dla Styryjczyka i ogłosił on separację. Wtedy dla Patricka Schittka rozpoczął się najtrudniejszy okres jego życia.
Po separacji oboje rodzice mieli prawo do opieki nad synem. Istniały jednak ciągłe trudności, a ojciec często nie widział syna przez wiele tygodni, mimo że miał uregulowane prawa do kontaktów, na przykład dlatego, że chłopiec nagle chorował w terminach uzgodnionych spotkań. "Jej rodzice zawsze się wtrącali i sprawiali, że moje życie było piekłem" - mówi zdesperowany ojciec. Będę walczył o moje dziecko do końca.
Spory o prawa do kontaktów prowadziły do ciągłych spotkań z sądem, biegłymi i pomocą sądu rodzinnego. Pod koniec grudnia 2021 r. postanowienie sądu pozwoliło Fabianowi po raz pierwszy nocować u ojca. Potem przyszedł kolejny cios: matka przeprowadziła się z chłopcem do Parndorf w północnym Burgenlandzie. Jeździłem tam i z powrotem dwa razy w tygodniu przez rok, odległość 220 kilometrów - wyjaśnia Styryjczyk. Po dalszych negocjacjach i opiniach biegłych zdecydowano, że Fabian powinien mieszkać z ojcem.
Po weekendzie spędzonym z matką, nie oddała ona chłopca ojcu, a ojciec nie widział syna przez trzy miesiące. Sąd położył kres tym przepychankom. W lutym 2023 r. ojcu przyznano wyłączną opiekę nad dzieckiem. Od tego czasu matka zniknęła wraz z Fabianem, a świat Patricka Schittka zawalił się. Ponieważ jego była ma krewnych we Włoszech, a jej rodzice pochodzą z Rosji, podejrzewa się, że matka uciekła za granicę. Prokuratura w Eisenstadt, na zapytanie "Krone" potwierdziła, że przeciwko matce toczy się dochodzenie w sprawie uprowadzenia dziecka. Dochodzenie jest jednak prowadzone tylko na szczeblu krajowym - ze względu na "proporcjonalność". Wynika to z faktu, że prokuratura jest odpowiedzialna tylko za ściganie matki, a sąd rejonowy jest odpowiedzialny za zwrot dziecka.
Ojciec jest oszołomiony niezdecydowanym podejściem władz. "Ale będę walczył do końca. Wkrótce wydam sześciocyfrową sumę na opłaty prawne, ekspertyzy itp., ale nie obchodzi mnie to. Chcę wreszcie znowu trzymać mojego synka w ramionach".
Skontaktowaliśmy się dzisiaj telefonicznie z Rzecznikiem Prasowym Prokuratury w Eisenstadt, żeby spytać, kiedy zostanie wystawiony międzynarodowy list gończy za matką wywiezionego chłopca. Uzyskaliśmy informację, że postępowanie jest nadal w toku (trwa już rok!), a dopóki się nie zakończy, nie jest możliwe uruchomienie działań na kolejnych szczeblach uprawnionych do współpracy z Interpolem. Nie ma też ustalonego terminu zakończenia postępowania.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?