Córka i syn operatora samorządowej zlewni w Chełmie zostali zgłoszeni do prokuratury o ściganie za nielegalny wylew szamba w lesie. Po naszej wczorajszej rozmowie z prezesem oczyszczalni i córką operatora sterowni, jego syn zadzwonił grożąc konkurencyjnemu przedsiębiorcy, że „go zniszczy!”
O aferach związanych z nielegalnym zanieczyszczeniem środowiska przez operatora szambiarki przy zachodniej granicy Polski zaalarmował w ubiegłym tygodniu w Telewizji Polskiej dziennikarz Maciej Piotrowski w programie „ALARM!”
Jego wstrząsający reportaż jest dostępny pod linkiem:
Do naszej redakcji dotarła informacja o nielegalnym wylewie szamb przy granicy wschodniej, w okolicach Chełma.
- Potężne ilości okrutnie śmierdzącego szamba wylała 2-krotnie Scania z białą kabiną i pomarańczową beczką. To samochód na rejestracjach powiatu Chełm, ale wylał to 20 maja 2023 tuż za granicą powiatu. Czyli już na naszym terenie, który należy do powiatu Krasnystaw - relacjonuje przed kamerą Telewizja.Patriot24.net Edyta Kozina, sołtys gminy Zwierzyniec w powiecie Krasnystaw.
Pani Sołtys zgłosiła sprawę policji, która cały teren obrodziła taśmą. A już 23 maja 2023 Prokuratura Rejonowa w Krasnymstawie rozpoczęła śledztwo w tej sprawie.
Dowiedzieliśmy się, że taki wóz należy do firmy stworzonej przez córkę operatora sterowni w miejskiej oczyszczalni ścieków w Chełmie. A kierowcą tego wozu jest syn operatora sterowni tej oczyszczalni.
Dlaczego co najmniej dwa beczkowozy po 16 m³ każdy zrzucili przy ścieżce rowerowej we wsi Zwierzyniec, a nie zawieźli do taty do oczyszczalni?
- Mam pełne zaufanie do pracownika sterowni i nie wiązałbym jego działalności z działalnością jego dzieci - powiedział przed kamerą naszej telewizji JAKUB OLESZCZUK, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej Sp. z o.o. w Chełmie.
Prezes przekazał że na każdym wylanym poza jego zlewnię metrze sześciennym ścieków, przedsiębiorca jest w stanie zarobić 12 zł. Jeden wylane w krzaki szambo wóz o pojemności 16 m³ to 196 zł w kieszeni kierowcy. A jeżeli takich kursów wykonana dziennie np. 10 to oznacza 1960 zł oszczędności. W skali miesiąca można zatem zaoszczędzić ponad 40 000 zł!
Dotarliśmy wczoraj z kamerą do właścicielki firmy wskazanej przez świadków w Zwierzyńcu. Kobieta która nie zajmuje się przewozem szamba, bo pracuję na stacji benzynowej, bardzo nerwowo zareagowała na nasze pytania kto był kierowcą szambo wozu który wylał ścieki w Zwierzyńcu? I czy to był jej brat?
Pół godziny później to właśnie on zadzwonił do konkurencyjnego przedsiębiorcy i telefonicznie mu groził! Razem z nim udaliśmy się na policję w Chełmie gdzie złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Jest to istotne, bo dotarliśmy do innego przedsiębiorcy który też otrzymał już dwa telefony których się przestraszył. Od tego samego mężczyzny, czyli syna dyspozytora sterowni w miejskiej oczyszczalni ścieków!
Sprawa jest poważna bo dotarliśmy też do kobiety we wsi Zwierzyniec, której 4-miesięczne dziecko miesiąc temu trafił do szpitala po zatruciu bakteriami e.coli. Drugie dziecko z takim samym zatruciem udało się wyleczyć antybiotykami w domu.
- Mieszkamy to 12 lat i nigdy nie było problemu z wodą. Teraz bierzemy wodę Pitna od pani sołtys po sąsiedzku A jeździmy się być do mojej mamy 5 km do sąsiedniej wsi - mówi przed naszą kamerą Weronika Bodio matka w sumie trójki dzieci.
Na zakończenie działań Prokuratury Rejonowej w Krasnymstawie czeka Wójt Gminy Siennica Różana, której podlega wieś Zwierzyniec.
Dlatego w związku z tymi bardzo niebezpiecznymi sytuacjami Zwróciliśmy się o stanowisko organów ścigania.
Przestawimy je jutro. A w czwartek przedstawimy szokujące materiały związane z kolejnym zanieczyszczeniem? którego dopuściła się ta firma związana z rodziną kierownika sterowni miejskiej oczyszczalni.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?